Przepis bazowy zaczerpnęłam z tej strony.
Jednak mimo, że przepis jest super dopracowany (w końcu jest on autorstwa Tomasza Dekera), to nie mogłam się oprzeć i wprowadziłam kilka modyfikacji. Po pierwsze, musiałam dodać troszkę wody do ciasta bo było bardzo kruche i rozpadało się w rękach podczas wyrabiania. Niestety miałam jakieś małe żółtko, więc może jest to przepis na żółtko z jajka XXL... Po drugie jak sobie policzycie jajka w tym przepisie wyjdzie wam, że po zrobieniu owej tarty zostaną wam dwa białka...i co potem z nimi? Wyrzucić? Jakoś mi się to nie widziało więc wykorzystałam wszystkie 4 białka do ubicia piany i dodałam do masy budyniowej. W sumie dobrze zrobiłam bo masa najpierw bardzo urosła podczas pieczenia, lecz po wyjęciu i ostudzeniu trochę opadła i koniec końców zrównała się z wysokością brzegów a nie zapadła się poniżej. Na koniec jako dekoracji użyłam kandyzowanych krążków cytryny (jadalnych) i jako, że jest to jedyna rzecz, której nie ma podanej w przepisie bazowym podaję jak je wykonać.
Będziemy potrzebowali:
1 ładną cytrynę bardzo dobrze wymytą i pokrojoną w cienkie plasterki
4 łyżki cukru
2-3łyżki wody
opcjonalnie odrobinę likieru Limoncello (zmienia on smak cytryn tak subtelnie...że w sumie można go pominąć)
Na patelni rozpuszczamy wszystkie składniki i dodajemy plasterki cytryny. Gotujemy na bardzo małym ogniu aż cytryny zrobią się lekko przejrzyste. Trwa to około 5-7 minut. Gaz musi być naprawdę mały, aby cukier nie zaczął się palić. Po połowie czasu należy cytryny obrócić na drugą stronę. Uwaga taki syrop jest baaardzo gorący więc proszę was- uważajcie. Kandyzowane owoce najlepiej położyć na papier do pieczenia (do talerza mogą przywrzeć) i poczekać przed dekorowaniem aż całkowicie ostygną.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz